FAQ

To znaczy, że prowadzone są zgodnie z autorskimi założeniami, o których przeczytasz tutaj i tutaj. Jesteśmy wierni określonym wartościom, żyjemy według określonych zasad – na przykład ważniejszy jest dla nas wzajemny szacunek niż sztuczna czołobitność, wolimy wspólne ustalenia od narzuconych regulaminów i wiadomka – Dzieci u nas mają głos 😊

Rozpoczyna się leniwie, herbatką i pogaduchami. Zbieramy się wszyscy zanim rozpoczną się zajęcia i powitanie. To czas na rozmowy błahe i poważne, o dniu świstaka, czekolady, strażaka czy pandy, o tym komu z maluchów wypadł ząb i do kogo przyjechała w odwiedziny Babcia oraz w jakim nastroju dziś jesteśmy i dlaczego. Dla licealistów to czas na kontakty społeczne oraz wymianę pierwszych porannych pomysłów, informacji czy opowieści. To też czas na zapowiedź dnia – może dziś akurat mamy jakiegoś Gościa? Albo robimy coś (jeszcze bardziej) nadzwyczajnego?

Po powitaniu rozpoczynają się zajęcia. Rano zazwyczaj zaczynamy od konsultacji, czyli bloków tematycznych przygotowujących też do egzaminów – zajęcia zaplanowane są według poziomu uczestników, a nie klasy, do której są zapisani.

Po konsultacjach jest czas w formule open-space, czyli czas, który zagospodarowujemy w zależności od potrzeby chwili. Pomysły pojawiają się na tablicy, a udział w zaproponowanych przedsięwzięciach biorą chętni. Po powitaniu rozpoczynają się zajęcia. Rano zazwyczaj zaczynamy od konsultacji, czyli bloków tematycznych przygotowujących też do egzaminów – zajęcia zaplanowane są według poziomu uczestników, a nie klasy, do której są zapisani. Pracujemy również projektami – bywa, że są to projekty indywidualne, a bywa, że mocno grupowe. Niektóre Dzieci nie czują się komfortowo w pracy projektowej, wolą z kimś “przerabiać materiał”. Mamy kinestetyków, wzrokowców, słuchowców i innych, więc staramy się, aby każdy z nich był zaopiekowany tak, jak tego potrzebuje.

Stałym punktem dnia jest obiad i to zazwyczaj on oddziela część bardziej zorganizowaną od mniej zorganizowanej. Popołudniami jest jeszcze luźniej 😉, ale zawsze na miejscu mamy tak zwaną bazę (lubimy bazy 😉) nauczycieli, więc Dzieci mają zawsze obok siebie matematyczkę, przyrodniczkę, geografa czy polonistkę. Spędzamy mnóstwo czasu na dworze, często są to całe dnie. Tak, prowadzimy zajęcia też na świeżym powietrzu 😉. Raz w tygodniu miejsce ma Zgromadzenie, czyli zebranie całej społeczności, na którym omawiamy tematy, które pojawiły się w mijającym tygodniu, i które są dla nas ważne.

Wszystkie nasze dzieciaki – za wyjątkiem klas 1-3 w ASP – realizują u nas obowiązek szkolny poza szkołą. To znaczy, że jeśli przychodzą do szkoły, to wyłącznie na zajęcia dodatkowe, pozalekcyjne, warsztaty rozwijające zainteresowania, kółka zainteresowań oraz konsultacje do egzaminów klasyfikacyjnych – ponieważ co roku trzeba je zdawać. Tym samym spędzają czas na rzeczach, które mają sens, a chętni są również konsultowani w zakresie przygotowania do egzaminów. Na takie rozwiązanie zezwala oczywiście prawo 😊, a dokładniej art. 37 Ustawy Prawo oświatowe.

Oczywiście, takich uczniów i uczennice też mamy, z całej Polski 😊 serdecznie zapraszamy kolejnych i kolejne 😊

Tak, wszystkie 😉

Jednak nie w znaczeniu “mój przedmiot jest najważniejszy”. Pokazujemy Dzieciakom, że świat jest fajny; że jedyne prawa, które nie podlegają interpretacjom to prawa fizyki; że płatki róży to czysta matematyka; sód i chlor osobno by nas mogły zabić, a razem są jadalne, i że to wszystko razem to jedna wielka magia… Tak widzimy świat i tak rozmawiamy o tym z Dziećmi i Nastolatkami.

Mamy wśród nas maniaczki przedmiotów ścisłych i ekspertów programowania. Zawsze są też z nami anglojęzyczni wolontariusze programów europejskich, takich jak Erasmus plus czy Europejski Korpus Solidarności – wnoszą do Galileo międzykulturowość, barwne osobowości i swoją obecnością uświadamiają Dzieciom i Młodzieży, że języki obce służą komunikowaniu się z innym człowiekiem. Robią robotę 😉

Często o to pytacie. 😉 Spójrzcie na wolne szkoły, takie jak Summerhill, Tamariki, Sudbury Valley czy Hadera (publiczna! Szkoła demokratyczna w Izraelu). Dziś te szkoły, w których podmiotowość ucznia jest wartością najwyższą, tworzą całkiem już rozbudowaną, alternatywną tradycję edukacyjną, z własną literaturą przedmiotu, badaczami i społecznością. Co więcej, i co najważniejsze – te szkoły są uwielbiane przez uczniów, a z czasem (po okresie “rany, oni tam nic nie robią”) nawet i przez rodziców-niedowiarków. Nawiasem mówiąc – szkoła tradycyjna też swego czasu była eksperymentem, i dziś chyba już widać, że nie do końca udanym.

Hmmm. Skąd u ludzi przekonanie, że Galileo to kraina mlekiem i miodem płynąca, po przekroczeniu granicy której rozwijamy dzieciom czerwone dywany i strzepujemy pyłki sprzed ich stóp…? Kto w “normalnym” świecie pyta szefa, czy może iść siku? Siedzi plecami do kolegów przez 8 godzin, nie mogąc się do nich odezwać? Czyje prywatne notatki są pokreślone czerwonym długopisem i oceniane? Czyja szefowa rozmawia na Wasz temat z Waszymi partnerami zamiast z Wami? Komu żona/mąż/kumpel zabrania zrobić sobie herbatę?

Według nas to jednak u nas jest normalnie 😊, i tej wersji będziemy się trzymać. Dzieci chodzą do toalety wtedy, kiedy potrzebują, mogą sobie same robić herbatę, siedzieć na trawie albo dywanie. Popadają w konflikty i uczą się je rozwiązywać. Śmieją się, płaczą, grają na pianinie, tworzą aplikacje, składają meble i kopią ogródek.

Nie robimy wykładów z demokracji, po prostu stosujemy demokratyczne zasady na co dzień.

Jesteśmy szkołą demokratyczną, ale przede wszystkim sobą, co i Wam szczerze polecamy ☺️

Szufladkowanie nie leży w naszej naturze. Wyważanie otwartych drzwi również nie, dobre praktyki za to jak najbardziej. Nurtów pedagogicznych i metodologii nauczania jest całe mnóstwo, zazwyczaj jednak są to transakcje wiązane (wiecie, coś jakby “lubimy wychodzić na dwór w każdą pogodę, ale jemy wyłącznie suszone figi”), a my bierzemy z nich to, co dobre odrzucając jednocześnie to, co nie do końca – czyli owszem, lubimy wychodzić na dwór w każdą pogodę, ale menu możemy mieć znacznie bardziej urozmaicone 😉

Wszystko, co nie zagraża nam samym lub komuś innemu, nie ogranicza czyjejś wolności, nie stoi w sprzeczności z prawem oraz regulacjami utworzonymi w naszej społeczności. To nie jest równoznaczne z absolutnym i nieokiełznanym chaosem, którego dorośli/rodzice najczęściej się obawiają. Wolność to nie anarchia – granicą naszej wolności jest wolność drugiego człowieka.

Wolność to wielki dar, z którego nie każdy potrafi korzystać. Jako dorośli zazwyczaj boimy się tego, że dzieci, nieprzymuszane, nie zechcą się uczyć rzeczy, jakie będą im w życiu potrzebne. Pytanie, skąd wiemy, co im będzie potrzebne? I czy tak naprawdę próbowaliśmy kiedyś dać im wolną rękę w obszarze edukacji? Praktyka szkół demokratycznych na świecie pokazuje, że dzieci radzą sobie z wyzwaniem wolności znacznie lepiej niż my, dorośli, którzy przeszliśmy przez szkoły systemowe.

Dzieci u nas organizują i prowadzą zajęcia, imprezy i wycieczki. Pytamy je o zdanie i bierzemy je pod uwagę. Mogą być złe na nauczyciela, mogą nie lubić kolegi. Mogą być złe na kolegę i nie lubić nauczyciela 😉 Mogą mieć zły dzień, kiepski nastrój, mogą odmówić wykonania zadania albo stanowczo zaprotestować przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu. To ostatnie nawet powinni!

Każdą szkołę tworzą ludzie. Nie system, nie budynek, nie dyrektor – ludzie. To od nich zależy duch szkoły, nie od tego, czy szkoła jest tradycyjna, czy nie. We wszystkich szkołach w Polsce obowiązują te same ustawy, to samo prawo. Trudno w to uwierzyć, prawda? Galileo też musi spełniać konkretne warunki i realizować konkretne wytyczne według ustaw i rozporządzeń. Według tych ustaw, na przykład, oceny w formie cyferek są obowiązkowe wyłącznie na świadectwach klas 4-8. Reszta zależy od statutu szkoły – nasz nie przewiduje cyferek. Dzieci otrzymują obszerne opisy uwzględniające nasze – dorosłych – spostrzeżenia i obserwacje na ich temat.

Jesteśmy na “Ty”. Wszyscy. Autorytet nie przychodzi wraz ze stanowiskiem, tytułem czy stopniem naukowym. Znamy mądrych zamiataczy ulic i głupich profesorów. Nie wymagamy czołobitności tylko dlatego, że jesteśmy starsi. Każdy z nas sam buduje relacje z innymi, wiedząc, że autentyczność jest bazą, bez której nie zbuduje nic.

Stawiamy konsensus ponad kompromisem.
Jeśli czegoś nie wiemy, to nie udajemy, że wiemy. Niby proste…

Uczymy się wszędzie i przy każdej okazji. Nie dlatego, że jesteśmy szkołą, tylko dlatego, że na tym polega życie – nie da się inaczej. Spędzamy czas razem, w grupach, które niekoniecznie są podzielone według wieku. Każdego, kto nie wierzy, że da się prowadzić łączone zajęcia dla dzieci z klasy pierwszej i ósmej, zapraszamy. Łączenie klas wygląda różnie, czasami dzieci grupują się wokół zagadnienia, czasami zainteresowań, czasami poziomu zaawansowania. Ulubionymi zajęciami naszych pierwszaków swego czasu były Eliksiry, choć produkcja wodoru znacznie wybiega poza zakres wiedzy wymaganej przez podstawę programową dla pierwszoklasistów 😉.

Każde dziecko ma swojego tutora bądź tutorkę, których samo sobie wybiera spośród dostępnych dorosłych. To taki osobisty opiekun, przewodnik i towarzysz, z którym tworzy bliską i opartą na zaufaniu relację. Tutor jest również w stałym kontakcie z rodzicami swoich podopiecznych, czule u nas zwanych tutikami…

W szkole stale dostępna dla dzieci jest psycholożka oraz dwie pedagożki (w tym jedna specjalna). Mamy też warsztaty kompetencji społecznych oraz zajęcia z logopedką.

To zależy, z której strony spojrzeć. 😉 Nie tylko dorośli oferują zajęcia różnego rodzaju – w klasach 1-3 sami tworzą autorskie programy nauczania lub korzystają z gotowych, ciekawych propozycji (tak, takie też są!), proponują projekty. Dzieci natomiast decydują, czy chcą z danej oferty skorzystać. My możemy je inspirować, tworzyć warunki, sprzyjające środowisko, rozbudzać ciekawość, ale decyzja należy zawsze do dziecka. 

Dziecięce propozycje zajęć i zgłaszane przez dzieci potrzeby są również traktowane bardzo poważnie, o czym świadczy wspomniana wyżej formuła open – space.

Pisaliśmy o tym w zakładce “jak działamy” – z ogromną dozą pewności możemy stwierdzić, że nie ma takich dzieci. Dziecko może nie chcieć uczyć się akurat wtedy, kiedy my chcielibyśmy, aby się uczyło, bądź tego, czego w danej chwili ktoś od niego wymaga – ale nie ma dzieci, które nie chcą się uczyć w ogóle. Nauka jest wszędzie – nawet, gdy wydaje się nam, że dzieci tylko układają klocki, to tak naprawdę one przecież tworzą, liczą, konstruują, planują, organizują przestrzeń, projektują, współpracują, komunikują swoje potrzeby, otrzymują i analizują komunikaty zwrotne, zawierają sojusze, tworzą strategie, przeprowadzają ewaluacje…

Pamiętajmy też, że znajomość faktów to nie mądrość, to tylko znajomość faktów. Fakty dziś atakują nas ze wszystkich stron, i właściwie w dzisiejszych czasach to umiejętność selekcji wartościowych informacji jest chyba rzadsza, niż umiejętność ich wyszukiwania. Nas najbardziej interesują szeroko rozumiane kompetencje osobowościowe i społeczne. Ważna jest radość z nauki, umiejętność odnajdywania i rozwijania pasji, wiara we własne możliwości oraz umiejętność nawiązywania i utrzymywania dobrych relacji z otoczeniem.

A co to znaczy “robią dobrze”? Pytasz o rozwiązywanie zadań? O klasówki? Sprawdziany? Nie mamy tego. O tym, co robimy, rozmawiamy ze sobą na bieżąco. Wiedzę chłoniemy nie po to, aby zdać test tylko, aby jej użyć kiedy będzie potrzebna. Uczymy się przecież również popełniając błędy i wyciągając z nich wnioski. Jeśli to dla kogoś za mało, każdy członek naszej społeczności może zawsze poprosić o dodatkową informację na swój temat. Możemy mu nawet zrobić test. 😉

A serio – uważamy, że oceny cyfrowe w żaden sposób nie pomagają, nie motywują, a wręcz przeciwnie – szkodzą. Dzieci porównują się, zaczynają rywalizować kto ma lepszą ocenę, a tym samym nie uczą się dla siebie, z potrzeby wiedzy, tylko dla samych ocen, dla nauczycieli, dla rodziców. Oceny nie mają żadnego przełożenia na wiedzę, kompetencje czy umiejętności. Bo dlaczego Jaś dostaje jedynkę, kiedy zamiast niebieskiego, narysował różowo-zielone niebo? Może miał możliwość podziwiać zorzę polarną? Dlaczego mała litera “s” z zawijasem jest wyżej oceniana od pieczołowicie napisanej litery “s” bez niczego?

W naszych szkołach z dziećmi i młodzieżą po prostu rozmawiamy.

Tak. Nie jest jednak taka straszna, jak ją malują – gorzej jest z programami nauczania, tworzonymi na jej podstawie. Na szczęście nie musimy (choć możemy, na rynku są również świetne propozycje) się nimi posiłkować: każdy nauczyciel może stworzyć własny, autorski program uwzględniający, np. uczenie metodą projektów. Może też korzystać z jednego, dwóch albo piętnastu różnych, biorąc z nich to, co najlepsze. U nas to wszystko i tak obecnie dotyczy tylko klas 1-3, które uczą się w systemie stacjonarnym.

Podejmowania decyzji i dokonywania wyborów nie da się nauczyć czytając o tym w książkach – trzeba je samemu podejmować i ponosić ich konsekwencje. Ufamy dzieciom, one naprawdę bardzo szybko uczą się samodzielności i zarządzania sobą, jeśli mają taką szansę. Jeśli mają swobodę w zakresie dokonywania wyborów, od tych najbardziej błahych, przez poważniejsze, do kluczowych, to z ich konsekwencji, z którymi przychodzi im się zmierzyć, wyciągają naprawdę bardzo rozsądne wnioski.

Nie organizujemy ani nie pośredniczymy w organizowaniu zajęć z żadnej konkretnej religii. Staramy się przekazać dzieciom, że miłość, dobro, pokój, dbanie o planetę, życzliwość, wzajemny szacunek i wiele innych to wartości uniwersalne, wychowanie w duchu jednej religii pozostawiając Rodzicom. Chętnie za to rozmawiamy o religiach świata ☺️

Właśnie. Panuje powszechne przekonanie, że szkoły biorą za to odpowiedzialność – otóż nie, żadna szkoła nie bierze za to odpowiedzialności. I tutaj akurat niczym nie różnimy się od reszty. Dokładnie informujemy dzieci oraz rodziców o wymaganiach stawianych przed nimi przez polski system prawny oraz dokładamy wszelkich starań, aby każdemu dziecku zapewnić warunki do sprostania im. Nie zmuszamy do nauki, zamiast tego dbamy o to, aby każde dziecko i jego rodzice mieli pełne informacje na temat egzaminu. Na przykład tę, że trzeba do niego podejść, ale nie można go nie zdać 😉. Egzamin nie jest dla nas celem samym w sobie – jeżeli dla Ciebie, jako rodzica, jest, to Galileo nie są szkołami dla Twojego dziecka.

Tak zwane dzieci “trudne” znakomicie odnajdują się u nas, dostając szansę na nowy start bez etykiet i obciążeń, co ma realne przełożenie na zmianę postrzegania siebie samych oraz podejścia do otoczenia. Obserwujemy to na co dzień, i próbujemy zrozumieć skąd taka, czy inna łatka – przyznam, że nie do końca nam to wychodzi. To jedna z trudniejszych obserwacji – patrzeć na dzieci, które mają za sobą koszmarne szkolne przeżycia i myśleć, że trzeba było tylko odrobinę dobrej woli, żeby ich uniknąć. I że wciąż mnóstwo dzieci przeżywa szkolne traumy. Z drugiej strony to cudowne uczucie, patrzeć jak rozkwitają, gdy tylko daje się im szansę. 🙂

Jest wszędzie, czasami pojawia się więc i u nas, przeważnie początkowo, przy przejściu z innych placówek, z racji przyzwyczajenia, że w życiu trzeba sobie radzić łokciami albo zginiemy. Zazwyczaj szybko mija, a wynika to z faktu, że w Galileo szacunek do drugiego człowieka, nawet tego całkiem małego, oraz komunikacja międzyludzka są kwestiami absolutnie nadrzędnymi. W przypadku konfliktów nie etykietujemy, nie stawiamy dzieci w rolach ofiar i katów, nie karzemy winnych – zamiast tego staramy się pomóc im zrozumieć, co zaszło. Częstą praktyką jest też poruszanie sprawy na Zgromadzeniu (wewnętrznym spotkaniu całej społeczności szkolnej), ale – co ważne – i tutaj nie chodzi o napiętnowanie i ukaranie winnych, a o rozmowę na temat zaistniałej sytuacji. Zdarza się natomiast wyznaczenie przez społeczność zadośćuczynienia przez sprawcę na rzecz pokrzywdzonego lub szkoły. Zawsze jednak chodzi o dobro dziecka – niezależnie od tego, czy jest sprawcą, czy ofiarą zamieszania, i zawsze rozmawia się o czynie, nie o osobie, która go popełniła.

Naturalnie jeśli widzimy, że ktoś komuś realnie zagraża – reagujemy. To jednak, na szczęście, bardzo rzadkie i pojedyncze przypadki; dla dzieci bardzo agresywnych, wymagających specjalistycznej pomocy, nie ma u nas miejsca.

Przede wszystkim są to ludzie ciekawi i otwarci – na poglądy, idee, potrzeby, własny rozwój, kontakt z drugim człowiekiem; ludzie mądrzy i wrażliwi, gotowi przyznać się do popełnionego błędu i wyciągnięcia z niego cennej lekcji. Ludzie potrafiący budować autentyczne relacje z drugim człowiekiem, ciepli, świadomi własnych dążeń i celów, mający pasje.

Nauczyciel nie jest u nas nadzorcą. Jest obserwatorem, przewodnikiem, opiekunem, asystentem, doradcą, współpracownikiem, po prostu członkiem społeczności szkolnej. Jest osobą kompetentną, ekspertem w swojej dziedzinie. Potrafi działać w drużynie; wie, że każdy z nas ma inne możliwości i zna zasadę synergii 😊

Galileo jest miejscem dla każdego dziecka, niezależnie od narodowości, wyznania, czy obszaru kulturowego. Młodsze dzieciaki odnajdują się w naszej społeczności z marszu. Nie mają porównania ze szkołą tradycyjną, więc środowisko Galileo jest ich środowiskiem naturalnym.

Dzieciom starszym, przychodzącym ze szkół tradycyjnych, zazwyczaj początkowo jest trochę trudniej – nie ma tutaj klas, ocen, zadań domowych i innych cech charakterystycznych dla szkoły tradycyjnej, żaden nauczyciel nie występuje w roli nadzorcy. Te dzieci często potrzebują “detoksu” – to dość trudny okres, kiedy dziecko sprawdza, czy rzeczywiście ma prawo nic nie robić bez ponoszenia nieprzyjemnych konsekwencji, i najczęściej z tego prawa intensywnie korzysta.

Bardzo ważne jest dla nas, aby przed zapisaniem dziecka, i rodzice i szkoła byli przekonani, że Galileo to właśnie miejsce, którego szukają, ponieważ z całą pewnością nie jest to szkoła dla wszystkich. Dlatego zależy nam, abyście zapoznali się z naszymi metodami działania, dlatego mamy też obowiązkowy dzień (a czasem nawet kilka dni) próbny.

Wśród społeczności szkół takich, jak nasza, popularne jest powiedzenie, że szkoły te są dla każdego dziecka, ale nie dla każdego rodzica. Jest w tym sporo prawdy, bo zazwyczaj to rodzice mają największy problem z zaufaniem dziecięcej intuicji i mądrości oraz z odpuszczeniem kontroli. Rezygnacje zdarzają się zazwyczaj wtedy, kiedy rodzicom początkowo wydaje się, że taka szkoła to super sprawa, sami by przecież do takiej poszli. A po dwóch miesiącach okazuje się, że wolność wolnością, ale przecież są rzeczy, których dzieci MUSZĄ już nauczyć się (i nie wiedzieć dlaczego, zazwyczaj chodzi o umiejętność czytania, pisania i liczenia).

Właściwie trudno im się dziwić – nie znają innego modelu, sami chodzili do szkół, w których ktoś inny wybierał za nich, czego powinni się uczyć. Nie jest łatwo przeprogramować się mentalnie na rodzica ucznia Galileo.

Dla rodziców, którzy mają z góry ustaloną ścieżkę kariery dla swojego dziecka. Dla miłośników rankingów szkół i konkursów międzyszkolnych. Dla rodziców, którzy nie akceptują faktu, że dziecko w wieku X lat czegoś jeszcze nie robi, a ich zdaniem powinno (nie myślimy tu o zaburzeniach rozwojowych). Dla tych, którzy wysyłają dziecko w pierwszej klasie na kurs szybkiego czytania i korepetycje.

Jak najbardziej. Wszystko zależy od indywidualnego przypadku. Obecnie mamy ich już całkiem sporo, więc chwilowo wstrzymujemy przyjmowanie kolejnych.

Naukowy. Jesteśmy szkołą 😊 Korzystamy więc z osiągnięć wiedzy naukowej, popartej równie naukowymi badaniami, a zwłaszcza wynikami tychże badań.

Zapraszamy do zakładki Dołącz do nas, do  podstawówki lub liceum.

Całość prezentowanej strony internetowej (treści, materiały, grafika) stanowi własność Galileo – Autorskiej Szkoły Podstawowej i jest utworem w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. nr 90, póz. 631). Żadna jej część nie może być rozpowszechniana lub kopiowana w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny lub inny) bez pisemnej zgody przedstawiciela szkoły.

Materiały zawarte na niniejszej stronie mogą być wykorzystywane lub rozpowszechniane bez powyższej zgody jedynie w celach informacyjnych oraz wyłącznie z notą o prawach autorskich oraz ze wskazaniem źródła informacji (linku do odpowiedniej zakładki strony internetowej szkoły).